Julia Margaret Cameron

"Fotografia jest sztuką, ponieważ podobnie jak malarstwo poszukuje piękna" - to słowa Julii Margaret Cameron, obecnie uważanej za najwybitniejszego fotografa amatora z końca lat 60. XIX wieku. Przybliżamy twórczość i sylwetkę artystki.

Autor: Marta Sinior

29 Marzec 2006
Artykuł na: 6-9 minut

Julia Margaret Cameron była osobą zamożną i ekscentryczną. Przyszła na świat 11 czerwca 1815 roku w Kalkucie. Z powodu niesprzyjającego klimatu swoje dzieciństwo spędziła w Wersalu, gdzie odebrała edukację przewidzianą w owym czasie dla dziewcząt z dobrych domów - ucząc się tańca, sztuki konwersacji, muzyki i języków obcych. Jako dziecko spędzała czas przede wszystkim bawiąc się z siostrami w ogromnych ogrodach Ludwika XVI, pełnych leśnych gąszczy, sadzawek, fontann i posągów greckich bóstw.

fot. Julia Margaret Cameron "Idylls of the King"

W wieku 21 lat poznała swego przyszłego męża - Charlesa Camerona, prawnika starszego od niej o dwadzieścia lat.

Po raz pierwszy o fotografii usłyszała od Sir Johna Herschelda - znanego astronoma, przyjaciela Williama Henry'ego Foksa Talbota - w czasie narzeczeńskiej podróży na Przylądek Dobrej Nadziei. Wtedy fotografia zrobiła na niej wielkie wrażenie, jednak robieniem zdjęć zajęła się dopiero dwadzieścia lat później. Przygoda Cameron rozpoczęła się w 1864 roku, gdy otrzymała od jednej ze swych córek i jej męża aparat fotograficzny. "Może cię zabawi, mamo, próba fotografowania podczas twojej samotności", wręczając prezent rzekła córka. Margaret miała wtedy 48 lat.

Okres, w którym J. M. Cameron zaczynała fotografować, był czasem ogromnego rozkwitu cartes de visite- niewielkich i tanich portretów, które naklejano na kartonie. Zdjęcia były stereotypowe, począwszy od oświetlenia po pozę i ujęcie. Cameron pragnęła, aby jej portrety posiadały wartości artystyczne, a nie były wytworem rzemieślnika, jak to było w przypadku cartes de visite. Na początku używała aparatu na płyty 9x12 cala z obiektywem o bardzo krótkiej ogniskowej. Czasy naświetlania sięgały kilku minut. Wszystko to powodowało nieostrości na odbitce - czy to przez małą głębię ostrości, czy też przez długi czas otwarcia migawki. Świadomie wykorzystywała błędy techniczne, aby uzyskać pożądany efekt. Jej prace cieszyły się dużym uznaniem w środowisku artystycznym, ale były krytykowane właśnie za brak ostrości i niedociągnięcia techniczne przez ówczesnych fotografów (fotogramy ujawniają pęknięcia szkła i spękanie emulsji, porysowanie, plamy sprawione nierównym wywoływaniem itd.). Na temat krytyki w jednym z listów napisała: "Co to jest ostrość? I kto ma prawo powiedzieć jaka ostrość jest prawdziwą ostrością? Moją ambicją jest uszlachetnienie fotografii i zapewnienie jej pozycji w Wielkiej Sztuce, przez połączenie idealnego i realnego, nie poświęcając niczego z prawdy i oddając fotografię na usługi poezji i sztuce".

fot. Julia Margaret Cameron, Sir John Herschel z wystawy "Idylls of the King"

Julia Cameron była damą pochodzącą z wyższych sfer. Obracała się w towarzystwie najciekawszych ludzi, najbardziej twórczych indywidualności ówczesnej Anglii. Jej znajomymi byli poeci: Tennyson, Brownina, Taylor, Longfellow; uczeni: Darwin, Herschl; malarze: Watts, Holman Hunt, a także powieściopisarz Trollope. I to właśnie oni byli jej modelami. Cameron bardzo dużo podróżowała, lecz to nie pejzaż a portret interesował ją najbardziej. Fascynowała ją ludzka twarz. Za najlepsze uznawane są zdjęcia portretowe bez rekwizytów wykonane na dużym zbliżeniu, miękko rysującym obiektywem. W przeciwieństwie do popularnych w tamtych czasach małych formatów "wizytowych" jej odbitki były ogromne i przedstawiały głównie twarz modela. Wykonywała je metodą stykową na papierze albuminowym.

Margaret wykonywała portrety w swoim ogrodzie albo w studiu z przerobionego kurnika. Jednak fotografie mężczyzn i kobiet różniły się od siebie. Przy portretach mężczyzn stosowała mocne, boczne oświetlenie, które wydobywało charakterystyczne rysy postaci. Kobiety i dzieci oświetlone były rozproszonym światłem. Fotografie utrzymane w jasnej tonacji i z małą głębią ostrości wydobywały ich delikatną urodę. Do zdjęć pozowały jej wnuki, dzieci sąsiadów, siostrzenice i służące, zatrudniane podobno wyłącznie ze względu na urodę. Kobiety na jej fotografiach odbiegają od powszechnego wizerunku kobiet wiktoriańskich. Przede wszystkim mają rozpuszczone włosy, a w tamtych czasach noszono je skromnie upięte, często przykryte czepkiem. Poza tym Cameron pozbyła ich sztywnych wiktoriańskich sukni i ubrała w miękko spływające szaty. Być może dlatego na fotografiach są niczym nie skrępowane, pełne naturalności, czasem troszkę frywolne.

Fotografując człowieka, Margaret starała się wyciągnąć z niego jego najpiękniejsze, najbardziej wyraziste, najbardziej ludzkie oblicze. Pomimo panującego kultu bogacenia się, jej modele są ukazani nieefekciarsko i skromnie.

Jednak bardziej zdumiewające jest to, że portrety Cameron (i to głównie mężczyzn) wykonywała zawodowo. Wystawiała je między innymi w Londynie, Paryżu i Berlinie - czasem na zaproszenie, czasem wynajmowała galerie, w których sprzedawała odbitki.

fot. Julia Margaret Cameron z wystawy "Idylls of the King"

Oprócz wybitnych portretów fotografowała biblijne sceny alegoryczne nawiązujące do malarstwa prerafaelitów, które ją fascynowało: Burne-Jonesa, D. G. Rossettiego czy H. Hunta. Szczególnie widać to w fotografii Odejście króla Artura z 1875 roku, gdzie wyraźny jest wpływ legendy o Arturze. Jednak w przeciwieństwie do prerafaelitów nie uległa hasłu wiernego oddawania wszelkich szczegółów. Dbała o to, aby nadmierność detali nie odwracała uwagi od osoby portretowanej.

Fotografie Cameron pełne są również odniesień do literatury dziewiętnastowiecznej (Hypatia - poganka z powieści Charlesa Kingleya; Marianna z poematu Alfreda Tennysona; Roslaba ze sztuki Henry'ego Taylora itd.) i klasycznej (kolejne wersje portretu Ofelii i Julii z tragedii Szekspira, spotkanie Lancelota i Ginewry z sagi o Królu Arturze). Autorka stworzyła cykl fotografii do gabinetowego wydania dzieła Tennysona zatytułowanego Idylls of the King. Z dwunastu fotografii jednak tylko trzy zostały wykorzystane. Wydawca Tennysona Henry S.King zgodził się wydać tom z 12 fotografiami razem z odpowiadającymi im fragmentami z poematu napisanymi przez Julię odręcznym pismem. Wydanie to ukazało się w styczniu 1875 roku, a w maju drugi tom z kombinacją trzech wcześniejszych fotografii oraz dziewięciu opartych na innych wierszach Tennysona. Powstała miniaturowa edycja autorstwa Cameron z 22 fotografiami. Jako legendarne postaci Artura, Ginerwy i Lancelota pozowali wiktoriańscy celebrieties, członkowie rodziny i służba domowa. Egzemplarze, które przetrwały, zostały oprawione w skórę lub skórę i złoto.

Julia Margaret Cameron nie była pierwszą kobietą fotografującą, ale była jedyną fotografką wiktoriańskiej Anglii. Dziedzina ta była wówczas zarezerwowana wyłącznie dla mężczyzn. Stowarzyszenia fotograficzne traktowały ją lekceważąco, ale malarze i poeci chwalili. Na początku swojej twórczości popełniała wiele błędów, które z czasem zaczęła wykorzystywać w celach artystycznych. Dzięki znajomości malarstwa umiejętnie operowała światłem i kompozycją, doskonale interpretując osobowość modela.

Cameron wykazała się niemałą odwagą i determinacją, sięgając już w dojrzałym wieku po nowe medium. Konsekwentnie realizowała swój cel, dążąc do stworzenia własnej estetyki. Wybiegając poza normy swoich czasów, Cameron przyczyniła się do kształtowania nurtu fotografii artystycznej.

Julia Margaret Cameron umarła 26 stycznia 1879 roku. Podobno ostatnim słowem jakie wymówiła tuż przed śmiercią było: beautiful / piękne.

Fotografie Julii M. Cameron są prezentowane od 23 marca do 24 kwietnia 2006 roku w Muzeum Miejskim Wrocławia.

Zdjecia 1-6 pochodzą z serwisu do : J.M.Cameron Idylls of the King, J.M.Cameron Trust Touring Exhibition

Zdjęcia 7-9 pochodzą ze strony: Masters of Photography

Czytaj także:

Julia Margaret Cameron i historia fotografii we Wrocławiu czytaj...

{GAL|25968
Skopiuj link
Komentarze
Więcej w kategorii: Wywiady
Maciej Taichman: "Jestem uzależniony od tworzenia obrazu i nie umiem od tego odejść. Parę razy nawet próbowałem."
Maciej Taichman: "Jestem uzależniony od tworzenia obrazu i nie umiem od tego odejść. Parę razy...
O poszukiwaniu sprzętu idealnego, pogoni za jakością, współczesnych realiach rynkowych i o tym czy średni format może zastąpić profesjonalną kamerę filmową, rozmawiamy z Maciejem Taichmanem -...
55
Viviane Sassen: "Kiedy fotografuję, jestem naprawdę tu i teraz"
Viviane Sassen: "Kiedy fotografuję, jestem naprawdę tu i teraz"
O jej najnowszej retrospektywie, stagnacji i rozwoju na fotograficznej drodze, a także o tym, co irytuje ją w branży modowej, rozmawiamy z jedną z najważniejszych współczesnych artystek...
22
Odnaleźć piękno w fotografii wnętrz. Jak PION Studio zbudowało swoją pozycję na światowym rynku
Odnaleźć piękno w fotografii wnętrz. Jak PION Studio zbudowało swoją pozycję na światowym rynku
Fotografował dla Hermèsa, Amour, NOBU, PURO i innych luksusowych marek oraz hoteli. O ciemnych i jasnych stronach tej branży, ulubionych aparatach oraz kulturze pracy w Polsce i na świecie...
23
Powiązane artykuły